I po raz kolejny klasa 8b pojechała zwiedzać świat (mały na razie…ale zawsze)
Trzeba było wcześnie wstać…bo już o 8 rano zbiórka przed szkołą :-/…Po szybkim odliczeniu obecnych (i nieobecnych) wymarsz na Dworzec…bo wyjazd o 8.29 (i przyjechał o czasie … jakże sprawnie działają te nasze koleje). I szybko…bo już po 39 minutach byliśmy w Zabrzu. W pociągu nieco ludzi…ale tylko do Katowic...potem luzik. Szybciutko, po przyjeździe do Zabrza udaliśmy się na przystanek autobusowy i autobus nr 7 już był na miejscu. I minęło 7 minut i już pod kopalnią. Następnie wizyta w tradycyjnym Lidlu (bo Lidl jest tani) i zakup wielkiego bochenka chleba, którym się wszyscy dzielili (brakowało tylko soli). I szybko do kopalni. Wizyta w miejscu gdzie wszyscy są równi i spotkanie z Panem Przewodnikiem. Specjalnie przez duże P - bo to był Przewodnik!!!. Nie dało się nudzić. Oprowadzał po kopalni ze swobodą i znajomością jak mało kto. Potrafił zaciekawić...a w sytuacjach gdy należało pobudzić nasze kubki percepcji...zapodawał krótki filmik...demonstrował działanie maszyn górniczych…opowiadał anegdoty.... Dwie godziny mięły jak...15 minut. Nawet nie wiadomo kiedy. A w niebieskich kaskach dzieciaki wyglądały bardzo gustownie. Aaaaaa właśnie… Duuuużżąąąą attrakcją dla niektórych był zjazd windą czyli szolą. Słychać był zewsząd .. Czy może mnie ktoś chwycić za rękę... Ale na szczęście lina wytrzymała kolejny raz.
Po kopalni..dogoniliśmy autobus nr 23 i szybko na Plac Dworcowy i z buta do tradycyjnej polskiej restauracji MacDonald. I nawet sprawnie poszło...szybki posiłek (czyli Poproszę 4 razy frytki…dwa drwale…5 BigMaców itd…itd…itd...i autonogą na Dworzec. Wszystko zadziałało...za wyjątkiem...Intercity Mieszko do Przemyśla. Gdzieś tam stanął po drodze i zadumał się nad pięknością Dolnego Śląska (bo tam miał nieprzewidziany postój). I było maleńkie opóźnienie (10 minut). Ale po tym jak Książę Mieszko…przejechał dalej byliśmy MY. I szybko do Sosnowca.
14.30 na Dworcu...było ok...
Ale proszę ciszej...bo nic nie widzę :-)